Wyjazd w góry to nie tylko przyjemność obcowania z naturą, satysfakcja z fizycznego zmęczenia w tak pięknym otoczeniu, ale dla mnie też wyzwanie logistyczne, które bardzo lubię, choć czasem irytuje mnie jego czasochłonność. Beskid Sądecki i Pieniny to miejsca, w których wcześniej nie byłam, ale tę trasę miałam w głowie od dawna i polecam ją tym, którzy szukają paru intensywnych dni w górach. Trochę obawiałam się majówkowych tłumów, ale z wyjątkiem Sokolicy i Trzech Koron nie było źle. Do plecaka wrzuciłam krem z filtrem, okulary przeciwsłoneczne i letnie ubranie, które bardzo się przydały, wszak długi weekend majowy bardzo nas w tym roku rozpieszczał.

Wieczór z kotem i poranek z dzikiem

Mój pierwotny plan zakładał przyjazd do Krościenka nad Dunajcem i dojście do Schroniska Przehyba, jednak ze względu na brak miejsc i wyczuwalną niechęć do goszczenia osób na podłodze, musiałam go zmodyfikować, a tym samym wydłużyć wędrówkę w ciągu jednego dnia o jakieś 3,5 godziny. Ale od początku. Najlepszym węzłem przesiadkowym jest w tej okolicy oczywiście Kraków, tam też dostałam się z Warszawy i przesiadłam na autobus do Szczawnicy. Długi weekend i zapas czasu sprawił, że nie musiałam zrywać się w środku nocy, mogłam na to poświęcić dzień. W Szczawnicy najlepiej wysiąść na przedostatnim przystanku (to podpowie kierowca) i żółtym szlakiem kierować się do Bacówki pod Bereśnikiem, bo właśnie tam miałam spędzić pierwszą noc. Ostatecznie byłam bardzo zadowolona, bo Bacówka jest kameralnym miejscem, z klimatem i kotem, który przysiadł się do mnie, gdy piłam kawę i przeglądałam mapę. A do tego trafiłam na bardzo fajną ekipę z pokoju, z którą przegadałam kilka godzin (edit: dwie z tych osób spotkałam przypadkiem kilka miesięcy później, spaliśmy w tym samym pokoju w Murowańcu!). Chwilę przed dzwonkiem budzika otworzyłam oczy i wytężyłam słuch. To był ten jeden jedyny dźwięk, którego nie chce się słyszeć, gdy trzeba wyjść wcześnie, żeby przejść planowaną trasę przed wieczorem – szum deszczu i kropli uderzających o szyby. Na szczęście w ciągu kolejnej godziny, gdy w zwolnionym tempie szykowałam się do wyjścia, przestało padać. To miał być długi dzień, więc po 7 zarzuciłam plecak, poszukałam kota, żeby się pożegnać, i ruszyłam. Tutaj do wyboru jest parę wariantów: można iść szlakiem niebieskim wprost do Przehyby albo żółtym i później skręcić w czerwony. Ja wybrałam ten drugi. Po krótkim podejściu, zadowolona, łapałam oddech na prostej drodze, gdy kątem oka dostrzegłam z boku duży, ciemny kształt. To był dzik! O nie! Próbowałam sobie przypomnieć, co robić w takich sytuacjach. Nie wiem. Dziki nie chodzą po drzewach, ale ja też nie, więc to nie była dobra droga ucieczki. Pomyślałam, że skoro w przypadku spotkania niedźwiedzi, dobrze jest udawać nieżywego, to może podobnie będzie z innymi zwierzętami. Po prostu udawać, że wcale mnie tam nie ma. Schowałam się za drzewem, chociaż byłam pewna, że sprytny dzik zawróci i zajdzie mnie od tyłu. Podejrzewam jednak, że on również mógł mnie zauważyć i niepokojąc się może podobnie jak ja, poszedł w inną stronę. Nie zaszedł mnie więc od innej strony i w ogóle go już nie zobaczyłam. Czy to był omam? Nie, widziałam go na pewno. Z jeszcze przez chwilę bijącym szybciej sercem ruszyłam dalej.

30-kilometrowa radość z wiosny

Żółty szlak, przez Bereśnik, dochodzi do miejsca zwanego Pod Dzwonkówką, gdzie łączy się ze szlakiem czerwonym i tym ostatnim podążam w prawo, w stronę Przehyby. Na miejscu dłuższa przerwa, niebo się przejaśnia, ale szkoda, że powietrze jest mało przejrzyste, byłby jeszcze piękniejszy widok na Tatry. Przy okazji raz jeszcze ucieszyłam się z wcześniejszej zmiany planów, bowiem Przehyba to schronisko spore, można tu dojechać samochodem, a to często oznacza dużo ludzi, hałas i imprezy, które odbierają cenny w tych okolicznościach sen.

Beskid Sądecki Radziejowa 1262 m n.p.m.

Grzbietem z niewielkimi wzniesieniami dochodzę do Radziejowej, najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego. Wieża widokowa jest nieczynna, więc samo miejsce niczym szczególnym się nie wyróżnia, dookoła las. Sama wieża, jak się później okazuje, jest dość znana ze zdjęcia wojowników w patriotycznych pelerynach przeciwdeszczowych (kmwtw). Teraz jednak nie pada, wręcz przeciwnie, coraz mocniej zaczyna grzać słońce. Na Wielkim Rogaczu, gdzie kilku panów robi sobie zdjęcia, śmiejąc się do rozpuku, skręcam na szlak niebieski w stronę Obidzy i ten kolor będzie mnie już prowadził do celu mojej wędrówki.

Pieniny Wysoka 1050 m n.p.m.

Beskidy i Pieniny do wysokich gór nie należą, więc spora część drogi jest dość przyjemna, idę bez wysiłku. Napawam się wiosną, intensywną zielenią trawy i wręcz fluoryzującymi w świetle słońca młodymi liśćmi. Jednak po 10 godzinach jestem zmęczona, a trzeba jeszcze wspiąć się na Wysoką. Strome podejście i schody trochę demotywują, z drugiej strony jestem w takim stanie, że jest mi już obojętne – jedna godzina czy cztery. Jednak na szczęście do końca została jedna. Wysoka to najwyższy szczyt Pienin, w skrzynce znajduję pieczątkę, którą potwierdzam moje wejście. Przyglądam się słowackiej stronie, pięknie oświetlonej promieniami popołudniowego słońca. A później ostatni prosta. To już łatwy odcinek szerokiej drogi, którą dochodzę do schroniska pod Durbaszką. Nad wzgórzami zachodzi słońce, a ja mam wrażenie, że to najlepsza nagroda po tym ciężkim dniu. Budynku nie widać z drogi, ale strzałka wskazuje kierunek. Trzeba do niego po prostu przejść przez pole w dół wzgórza. Ledwo żyję, ale kawa i zupka chińska już dawno nie smakowały tak dobrze. Ciepły wieczór spędzam na dworze, przeglądając tradycyjnie mapę i trasę na kolejny dzień. Tak wyglądała trasa tego dnia, z tym że do schroniska pod Durbaszką przeszłam z Durbaszki przez pole, nieco na skróty.

Na spotkanie z ludźmi

Pomimo majówki na szlaku było stosunkowo mało ludzi, zdarzały się długie momenty wędrówki w samotności, co pozwala na kontemplację. Ale czasem też miło się do kogoś uśmiechnąć. Drugi dzień wyglądał już trochę inaczej. Początek to istna sielanka, trasa niebieskim szlakiem ze schroniska pod Durbaszką do Orlicy prowadzi przez zielone pagórki, po lewej widać Tatry, po prawej – Beskid Sądecki, gdzie byłam przecież dzień wcześniej. W pewnym momencie drogę zagradza mi stado owiec, ale miło jest popatrzeć na rozbrykane maluchy i posłuchać ich „rozmowy” z rodzicami. Osławiony przełom Dunajca; jeszcze nigdy nie byłam w tej okolicy. W drodze do przystani mijam sporo spacerowiczów i rowerzystów. Przez rzekę można przedostać się niewielkimi gondolami, które pływają w tę i z powrotem. Czekając na przeprawę, przyglądam się temu pięknemu kanionowi. Już po drugiej stronie zaczyna się mozolna wspinaczka na Sokolicę. Mam jeszcze sporo energii, ale i tak muszę czasem przystanąć. Zziajani ludzie uśmiechają się do siebie, gdy nawzajem się wyprzedzają. Sokolica to świetny punkt widokowy i oczywiście miejsce, gdzie rosną jedne z najbardziej znanych drzew w Polsce. Wykręconej, 500-letniej sośnie* wyrastającej spośród skał na szczycie zrobiono pewnie setki tysięcy zdjęć, ja dokładam kilka swoich pstryknięć. Trasa od Dunajca przez Sokolicę do Trzech Koron była już trochę zatłoczona, szczególnie od kas biletowych na sam szczyt. Kawałek dalej jest jednak jeszcze jedno miejsce, z którego widać porośnięte lasami wzgórza opadające ku rzece, więc zdjęcia krajobrazów lepiej zrobić właśnie tam. Idąc dalej niebieskim szlakiem, trzeba pokonać kilka stromych podejść i zejść, przeciw czemu buntują się kolana, jest też krótki fragment o dużej wystawie, ale wiejący tam wiatr przyjemnie ochładza. Mijam Czertezik i Czerteż, a na Polanie Wyrobek skręcam w lewo, żeby w drodze na Trzy Korony obejrzeć ruiny Zamku Pienińskiego. Niestety z powodu zawalenia się stropu zamek zamknięty jest do odwołania, a mury zasłonięte są drzewami, więc trudno nawet obejrzeć bryłę. Raźnym krokiem ruszam więc w stronę punktu widokowego na Trzech Koronach. W weekendy albo dni wolne zapewne zawsze są tu długie kolejki, czekanie można jednak trochę skrócić, jeśli posiada się bilet z wejścia na Sokolicę, który obowiązuje i tutaj. Powoli przesuwamy się po długiej platformie, a później schodach, by znaleźć się na szczycie. Bardzo stąd ładny widok na okolicę, ale żałuję, że nie mogę obejrzeć jednak z dołu tego charakterystycznego kształtu, od którego Trzy Korony wzięły nazwę. Gdyby komuś bardzo nie chciało się tam wchodzić i stać w kolejce, to myślę, że można sobie to miejsce odpuścić, tym bardziej że piękne widoki zapewnia parę innych, wcześniej wspomnianych punktów na tym szlaku. Ale z drugiej strony być tu i nie zajrzeć... [gallery type="rectangular" ids="764,763,762"]

Miła niespodzianka i trochę historii

Teraz czeka mnie już tylko zejście do Przełęczy Szopka i spacer przez las, a później pagórkowate pola wprost do Czorsztyna. Nie do końca wiem, co mnie tam czeka. Trudno było znaleźć wolne miejsce noclegowe w tych pensjonatach, do których dzwoniłam, ale jedna pani, dowiedziawszy się, że przyjeżdżam w te okolice z Warszawy i będę po dwóch dniach samotnej wędrówki z plecakiem, mówi, żebym przyszła, coś wymyślą. Okazuje się, że mają nieużywane poddasze z trzema wolnymi pokojami. Wiek i kondycja nie pozwalają im na regularny wynajem i sprzątanie tego poziomu, dla mnie jednak robią wyjątek, mam więc nie tylko pokój, ale i całe piętro dla siebie. Przy okazji poznaję historię tego miejsca i powstania Jeziora Czorsztyńskiego. A to trasa dnia drugiego. Następnego dnia miałam wczesnym rankiem ruszać w Beskid Żywiecki, ale postanowiłam zostać. Trochę zmęczenie, a trochę sentyment do pewnego wspomnienia z dzieciństwa mnie do tego zachęciły, ale to już inna historia. * Niestety 6 września 2018, a więc zaledwie 4 miesiące później, sosna została uszkodzona w czasie akcji ratunkowej, a na początku 2019 roku oderwała się kolejna gałąź. Tak wyglądała cała trasa:

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

  • do planowania trasy polecam stronę mapa-turystyczna.pl,
  • planowanie podróży komunikacją miejską ułatwi e-podroznik.pl
  • dojazd autobusem z Krakowa do Szczawnicy 22 zł
  • koszt noclegu w pokoju wieloosobowym w Bacówce pod Bereśnikiem i w schronisku pod Durbaszką 24-25 zł
  • przeprawa przez Dunajec 3 zł (ale nie działa przez cały rok)
  • bilet wstępu na Sokolicę i Trzy Korony 2,5 / 5 zł
MAJ 2018

Welcome to

Vagabonds

0
Countries visited
0k
Days travelling
0k
Shots taken
0
Friends met
a few words

about us

The big question is whether you are going to be able to say a hearty yes to your adventure.

Consectetur adipiscing elit curabitur condimentum, volutpat mattis, enim nec arcu tristique dolor, eu mattis nec quam metus non justo donec id mi justo sed at lorem eu erat porta accumsan a et erat. Integer lacus diam, fringilla sit amet dolor sit amet dapibus, maximus turpis phasellus semper vel est quis suscipit pellentesque rutrum nisl.

Consectetur adipiscing elit curabitur condimentum, volutpat mattis, enim nec arcu tristique dolor, eu mattis nec quam metus non justo donec id mi justo sed at lorem eu erat porta accumsan a et erat. Integer lacus diam, fringilla sit amet dolor sit amet dapibus, maximus turpis phasellus semper vel est quis suscipit pellentesque rutrum nisl.

Consectetur adipiscing elit curabitur condimentum, volutpat mattis, enim nec arcu tristique dolor, eu mattis nec quam metus non justo donec id mi justo sed at lorem eu erat porta accumsan a et erat. Integer lacus diam, fringilla sit amet dolor sit amet dapibus, maximus turpis phasellus semper vel est quis suscipit pellentesque rutrum nisl.

Consectetur adipiscing elit curabitur condimentum, volutpat mattis, enim nec arcu tristique dolor, eu mattis nec quam metus non justo donec id mi justo sed at lorem eu erat porta accumsan a et erat. Integer lacus diam, fringilla sit amet dolor sit amet dapibus, maximus turpis phasellus semper vel est quis suscipit pellentesque rutrum nisl.

Consectetur adipiscing elit curabitur condimentum, volutpat mattis, enim nec arcu tristique dolor, eu mattis nec quam metus non justo donec id mi justo sed at lorem eu erat porta accumsan a et erat. Integer lacus diam, fringilla sit amet dolor sit amet dapibus, maximus turpis phasellus semper vel est quis suscipit pellentesque rutrum nisl.

New Adventure

Coming Soon

Mangart, Italy

View route

11 Days

January 15 – 26, 2018

Climbing

High activity level

Tent Camping

Low comfort level
explore

Our Shop

Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /usr/home/josti/domains/podrozwnieznane.pl/public_html/wp-content/plugins/trx_addons/components/shortcodes/blogger/tpl.default.php on line 60